Łączna liczba wyświetleń

piątek, 22 marca 2013

Mała sprawa.

Jak wiecie zakończyłam to opowiadanie i blablabla. Spokojnie nie wracam tutaj a ni nic. Chcę powiedzieć tylko o 2 rzeczach.

  1.  Na http://www.i-will-be-your-shadow.blogspot.com/ pojawił się prolog, gdyby ktoś był zainteresowany.
  2. Nie wiem czy pamiętacie, ale gdzieś w okolicach lutego miałam dodać shota o Larrym. On leży sobie u mnie w pokoju i spróbuję go skończyć w następnym tygodniu, ale nic nie obiecuję. Dodam go zarówno tutaj, jak i na następnym blogu, gdyby komuś nie chciało się klikać czy coś.
No too tyle. Do zobaczenia z niektórymi na Narrym.


                                                                                                        Eliza 

niedziela, 17 marca 2013

Epilog

Witam i przepraszam, że rozdział dodaję dopiero teraz. Szczerze mówiąc nie miałam pomysłu jak zakończyć tę historię. No i w sumie trochę smutno zrobiło mi się, że tak mało komentarzy, no ale cóż mówi się trudno i żyje się dalej. Tak więc witam i jednocześnie żegnam się z wami tym o to EPILOGIEM, pod rozdziałem możecie się spodziewać dłuższej notki. Tak więc zapraszam!

- Nialler? Jesteś już gotowy? Wszyscy czekają  na ciebie w samochodzie.- powiedział Liam i ponaglił mnie ruchem ręki.
- Tak, idę,idę.- mruknąłem i stanąłem ostatni raz na środku pokoju. A więc to koniec. Wracam do domu. Nareszcie. Zamknąłem oczy i po chwili je otworzyłem. Ten pokój jest na prawdę brzydki- szepnąłem sam do siebie i wyszedłem z sali.
- Mogę wiedzieć, gdzie jedziemy? - spytałem chłopaków po 15 minutowej drodze.
- No do domu- powiedział Harry z cwaniackim uśmiechem, po czym wtulił się w Louis'a. Czasem są tak słodcy, że mam ochotę rzygać tęczą.
- A jakiego? - zapytałem lekko rozdrażniony.- Nie znam tej okolicy.
- Do naszego- odwrócił się do mnie Zayn  i obdarzył pięknym uśmiechem.
- Ale jak to? Ty chyba.... nie.... Malik!Co ty zrobiłeś?!- krzyknąłem przestraszony.
- Można powiedzieć, że kupiłem dom.
W tym momencie wszyscy się roześmiali, widząc moją minę.
- Ale jak to? Przecież mieliśmy mieszkać u twojej ciotki.- jęknąłem.
- Niby tak, ale nie lubię tamtego miejsca.
- Więc kupiłeś inny? - Zayn szybko przytaknąłem.
- Jesteś niemożliwy! I wy wszyscy wiedzieliście? Nikt mi nie powiedział? - zrobiłem obrażoną minę i odwróciłem się w kierunku okna.
- Hej słońce. To miała być niespodzianka, proszę nie gniewaj się. - spojrzałem na mojego chłopaka, który naprawdę poczuł się zraniony, a przynajmniej tak mi się zdawało.
- No coś ty, chyba nie myślisz, że mógłbym się na ciebie gniewać. To na nich się gniewam- ręką pokazałem na Harry'ego i Louis'a, którzy najgłośniej się śmiali..
- To dobrze- powiedział i przesłał mi całusa w powietrzu.

- Daleko jeszcze?!- spytałem znużony.
- Niby nie, ale straszne korki są - powiedział nasz kierowca- Liam.
- Zaraz mnie szlak dopadnie!- burknąłem.
- Jesteśmy już na miejscu- krzyknął Zayn, a ja szybko wysiadłem z samochodu.
- Który to? - spytałem Mulata, widząc dwadzieścia domków w tym samym odcieniu.
- Szukaj, szukaj aż znajdziesz.- zaśmiał się mój chłopak i wręczył mi klucz do 10.
- Hahaha bardzo śmieszne. - Odwróciłem się i zobaczyłem, że każdy z chłopaków ma jakieś kartony i na ulicy stoją dwa samochody z firmy przewozowej. - O co chodzi? Czemu tu takie zamieszanie?
- A no tak, bo ty nie wiesz.- zaczął Liam- postanowiliśmy, że wszyscy tu się wprowadzimy.
- Ale, że do jednego domku?- spytałem wystraszony.
- Hahaha, nie spokojnie blondi - rzekł Harry. - Ja z  Louisem będziemy mieszkać w 9, a Liam z Danielle w 11. Jednym słowem będziecie przez nas otoczeni.
- To nie było jedno słowo - zaśmiałem się i po chwili zamknęliśmy się w grupowym uścisku.
- W takim razie do wieczora!- pomachał nam Li i podszedł do swojej dziewczyny.
- To jak wchodzimy?- objął mnie Zayn.
- Jeszcze się pytasz?!- wyrwałem się z jego ramion i podbiegłem do drzwi. Lekko je uchyliłem i to co zobaczyłem, spowodowało wielką gulę w moim gardle i potok łez na buzi. Domek  ogólnie jest skromny. Wszedłem do przedpokoju i rzuciłem pudła na podłogę. Skierowałem się do pokoju gościnnego, gdzie jest wielka kanapa, na przeciwko niej telewizor plazmowy, a w rogu biurko. Duży pokój jest połączony z wielką kuchnią, a ta wielka kuchnia z jadalnią. Normalnie jak labirynt, ale to dodawało uroku temu miejscu. Po prawej stronie przedpokoju znajduje się łazienka, a dalej mały pokój. Pewnie do pracy. Nie zwracając uwagi na Zayn'a, wbiegłem po schodach na pierwsze piętro. Są tam trzy pokoje. Jeden, nasz z wielkim łóżkiem i telewizorem, następny coś w stylu mniejszego gościnnego z książkami i ostatni - dziecięcy.
- Czyli nie mamy już wyjścia?- spytałem chłopaka, podchodzącego do mnie.
- Jeżeli nie chcesz, to możemy się wycofać.
- Nie spokojnie, chcę i to bardzo. - wtuliłem się w zagłębienie jego szyi, a on wziął mnie na ręce.- Tak tylko przypominam, że oboje jesteśmy po operacji, a ty mnie dźwigasz!
- Uważaj, jeszcze się wywalę na schodach- na te słowa kurczowo przytrzymałem jego koszulkę.
- To co dzwonimy do Emmy?- zapytałem go, kiedy posadził mnie na kanapie.
Zayn przytaknął i wybrał jej numer.

* Oczami Louis'a *

- Lou! No dalej wchodzimy- pociągnął mnie Hazza za rękaw.
- Jesteś tego pewien?
- Och no przestań, sam wybierałem!
- No właśnie i w tym jest problem - uśmiechnąłem się do loczka.
- Dzięki Louis, zawsze mnie doceniasz- zrobił naburmuszoną minę.
- Przepraszam, na pewno wybrałeś śliczny domek, jestem tego pewien. Ogólnie dziewiątka to bardzo ładny numerek.- poczochrałem go po włosach.
- Nie nabijaj się!- warknął.
- Hej! Nie nabijam się! - złapałem go za rękę i podeszliśmy do domku. Otworzyłem drzwi i aż zaniemówiłem. Wszystkie pokoje są w pastelowych kolorach i ogólnie tu jest tak strasznie przytulnie. Od razu pokochałem to miejsce.
- I jak?
- O Boże.... Cudownie.
- Mówiłem, że ci się spodoba!
- Idealnie. Kocham cię Harry, wiesz to prawda?
- Tak się składa, że powtarzasz mi to codziennie, więc jak mógłbym o tym nie wiedzieć.- kędzierzawy obdarzył mnie jednym z tych cudownych uśmiechów. - Kocham cię Lou.
- Wiem, mały.- pocałowałem go czule w usta.
- Jak ja nie lubię, kiedy mówisz do mnie mały. To co gramy w monopoly? - widziałem jak w jego oczach pojawiło się tysiąc iskierek.
- Jeszcze się pytasz? Dawaj, zmiotę cie tak jak za ostatnim razem.
- Chciałbyś!

* 4 lata później *

- Tatoooooo wujek Harry zabrał mi misia!
- Styles- warknąłem.- Oddaj Nadii misia. Ile ty masz lat?
- Ale....
- Nie ma żadnego ale!
- Tatoooo, twój chłopak jest dla mnie niemiły.
- Nie no ja z wami nie wytrzymam! - powiedziałem - Niall uspokój tę dzicz. Ja idę nakarmić małą. - wziąłem na ręce Nadie i zaniosłem ją do kuchni. - No to na co masz dzisiaj ochotę kwiatuszku?
- Hmm jajko!
- No dobrze, maleńka. Niech no tylko wezmę je z lodówki! Szlak! Niall idź do sklepu po jajka!- po chwili usłyszałem wrzask:
- Sam se idź! Zajmuję się Harrym- mimowolnie uśmiechnąłem się.
- Hejhej! Nie taki słowa przy dzieciach Zayn- do kuchni wszedł Liam z dwójką dzieci.
- Mike, Hannah! - moja córeczka zeskoczyła z krzesełka i pognała do rodzeństwa.
- No to mamy chwilę spokoju- powiedziałem przytulając się do przyjaciela.
- Co u Dan? Kiedy rodzi?
- Za 2 miesiące ma termin. Nie wiem jak ja wytrzymam z trzecim dzieckiem Zayn- w tym samym momencie do kuchni wszedł Niall z ubrudzonym Harrym.
- Hazz! Co ja ci mówiłem? Miałeś tego nie otwieracie, a przede wszystkim nie brać do buzi- na te słowa razem z Liamem roześmialiśmy się.
- O hej Li!- Ni przywitał się, podając rękę.
- Tatuś!
- Tak kochanie?
- Dasz nam klocki z barbie?
- Oczywiście skarbie.- Niall wyszedł z pomieszczenia.
- Nadal nie wiem dlaczego nasza córka mówi do mnie tato, a do ciebie tatuś.
- Hahaha mnie bardziej kocha- dobiegł mnie głos Niallera.  Na te słowa zrobiło mi się smutno.
- Ej tylko żartowałem mężu!- przytulił mnie mocno, na co od razu humor mi się poprawił. Ach raczej nie wiecie, ja z Niallem od dwóch lat jesteśmy małżeństwem. Kto by się spodziewał, prawda? Pewnie chcecie wiedzieć jak to było. No więc tak:
Zabrałem Niall'a do Wesołego Miasteczka i poszliśmy na diabelski młyn. Kiedy "lecieliśmy" w górę zapytałem się go wprost czy zostanie moim mężem. Po dwóch minutach zwymiotował na jakąś panią na dole. To chyba była jedna z gorszych sytuacji w moim życiu, na szczęście później okazało się, że to przez stare frytki. No i od tamtego czasu jesteśmy małżeństwem, bo dwa dni później pobraliśmy się. Szybko, nie? Ale Niall wmówił sobie, że się rozmyślę, kiedy to raz spojrzałem się na tyłek jakieś kobiety. No co, miała na prawdę wielki!- na samo wspomnienie Niall'a miny roześmiałem się.
- A Tobie co? - wszyscy spojrzeliśmy się na Harry'ego.
- Nic- szepnął smutno.
- Ej jesteśmy przyjaciółmi, nie powiesz nam?
- No dobra... Chodzi o to, że ty z Niallem jesteście od dwóch lat małżeństwem i macie córkę. Liam z Dan są od trzech lat małżeństwem, mają dwójkę dzieci, a trzecie w drodze. A u mnie nic? Louis poświęca pracy  80%  swojego życia, więc nawet nie mam co myśleć o jakichkolwiek oświadczynach.- Spojrzeliśmy smutno na przyjaciela.
- To ty mu się oświadcz! - krzyknął niebieskooki.
- Geniusz z ciebie! - roześmiałem się.
- Łatwo powiedzieć, nie zgodziłby się, a nawet jeśli to ciągle przekładałby termin ślubu.
Po chwili po domu rozniosło się pukanie.
- Otworzę! - mruknąłem.
- Cześć Zie!- Louis wziął mnie na ręce.
- Nie przesadzasz? Co masz taki dobry humor?
- Haha przepraszam. W sumie przyszedłem po mojego chłopaka. Hazz możemy porozmawiać? - loczek przytaknął i poszedł z Lou na górę. Wszyscy siedzieliśmy w ciszy i nasłuchiwaliśmy. Na nasze nieszczęście, żadnego dźwięku nie usłyszeliśmy. 10 minut później oboje zeszli do dużego pokoju. Harry płakał, więc postanowiłem nawrzeszczeć na Louis'a.:
- Zerwałeś z nim? - Louis otworzył usta, ale nie dałem mu dokończyć.- Jak mogłeś? Przecież tyle przeszliście. Nie no nie wierzę, wynoś się stąd.-Louis nie drgnął- No już! Nie słyszysz?
- Zayn, przestań proszę.
- Nie Harry on ...
- mi się świadczył...
- Co?- krzyknęliśmy wszyscy jednocześnie.
- Naprawdę?- Spojrzałem na  Louis'a, który przytaknął. - W takim razie Lou przepraszam, po prostu myślałem, że się pokłóciliście czy coś.
- Wiem rozumiem. Ostatnio stwierdziłem, że za mało czasu poświęcam Hazzie i chcę to zmienić- mówiąc to podszedł do niego i przytulił- Wybaczysz mi kiedyś?
- Tak!- powiedział ucieszony Styles.
- No to co? Teraz grupowy ucisk? - zapytał z nutą rozbawienia Horan.
- No baa!- odpowiedziałem i podszedłem do mojego męża- tak apropo, jak to cudownie brzmi!- potem doszła reszta. Nasz niedźwiedzi uścisk trwał z dobre 5 minut. Kątem oka zobaczyłem jak nasze z Liam'a dziećmi  tak samo jak my się przytulają. Znowu roześmialiśmy się i powróciliśmy do wcześniejszej pozycji, wtuleni w siebie. Po chwili ktoś wszedł do pokoju.
- No proszę! Widzę, że coś mnie ominęło. - rzekła Emma.
- Louis oświadczył się Harry'emu.
- Oho w takim razie trzeba świętować. Niech ja was uściskam. Malik weź ode mnie swoje drugie dziecko.- przerażony spojrzałem na nią.- No co, myślałeś, że nie powiem córce? - Wzruszyłem ramionami i wziąłem od niej Maggi.
- To co pijemy?- spytał się Liam, po czym spojrzał na nas. - Dla was oczywiście soczek lub woda, co wolicie?
Znowu wszyscy się roześmialiśmy. Wieczorem położyliśmy dzieciaki na górze, a sami siedzieliśmy na dole. Włączyliśmy jakiś horror i każdy wtulał się w kogoś, oprócz Emmy, ale pomimo zaproszeń nie chciała do nikogo się przytulić, więc wszyscy dosiedliśmy się do niej na podłodze.

I takie życie jest moim wymarzonym. Gdy sobie pomyślę przez co przechodziliśmy, ile musieliśmy się nauczyć i błądzić, żeby zrozumieć, że nasza druga połówka jest tak blisko. Zaczynając od szkoły i mam nadzieję kończąc jako staruszkowie. Nigdy nie byłem szczęśliwszy niż teraz i raczej nie będę. Mam wszystko, co przeciętny człowiek chciałby mieć, a nawet i więcej. Mam nadzieję, że moja, nasza historia kogokolwiek czegokolwiek nauczyła, może tego jak patrzeć na świat i miłość? Na tę chwilę chcę się z wami pożegnać. Chłopaki krzyczą, że was pozdrawiają.
Jan Twardowski kiedyś powiedział:
                                                                                                   Każde głębsze uczucie prowadzi do
                                                                                                   cierpienia. Miłość bez cierpienia nie jest                                                                                                                                                                                                               miłością.
Czy rzeczywiście tyle musieliśmy wycierpieć, żeby to zrozumieć? Niestety na to pytanie, nigdy nie poznamy odpowiedzi...

Okej płaczę. Nawet nie wiem czemu, puściłam sobie jakąś dołującą piosenkę i tak jakoś. Nie dociera do mnie, że to koniec. W sumie mogłabym napisać 27 rozdział, ale skończył by się po *Oczami Louis'a*, więc bez sensu. 22 września pojawił się tutaj prolog, od tego czasu minęło równo 5 miesięcy i 23 dni. Prawie pół roku, nigdy nie spodziewałabym się, że tyle mi to zajmie, że będę miała 29 obserwatorów i z ok. 20 000 wyświetleń. Tutaj chciałam wam serdecznie podziękować, przede wszystkim tym którzy byli ze mną od początku, a także tym co doszli i regularnie komentują. Dziękuję, dzięki pisaniu stałam się innym człowiekiem, przynajmniej tak mi się wydaje. Cieszyłabym się, jeżeli zaczęlibyście czytać mojego 2 bloga i nie zostawiali mnie na tym etapie " drogi " -> http://www.i-will-be-your-shadow.blogspot.com/. No i oczywiście dziękuję za wszystkie nominacje, widziałam pod tamtym rozdziałem, że dostałam następne, ale pozwolicie, że nie będę odpowiadać. Po prostu dziękuję. W ogóle dziękuję za wszystko, za każde błędy, które mi wytykaliście, żebym mogła się poprawiać. Tak po prostu, kocham was.
Byłabym wdzięczna, żeby każdy kto to czyta skomentował, nawet ci co są strasznie leniwi, wystarczy napisać kilka słów z anonima. To wiele dla mnie znaczy.

PS. Jeżeli ktoś będzie czytał mojego 2 bloga, to nie wiem kiedy pojawi się prolog. Możliwe, że zrobię sobie małą przerwę. Chyba należy mi się c: Jeżeli nie pojawi się za tydzień w piątek, to za 2 tygodnie będzie na pewno. Tak czy siak 25,26,27 mam rekolekcje, więc powinien być.

Żegnam się z wami na tym blogu! <3

sobota, 9 marca 2013

Rozdział 26


- Gdzie jest Zayn? - zapytałem oburzony- Mieliście mi go przyprowadzić w ciągu dziesięciu minut, minęło 15!
- Hej hej Nialler, nie zachowuj się jakbyś miał zaraz dostać okres. Nie możemy nic zrobić. Zayn niby się obudził, ale w ogóle nie kontaktuje. Musisz poczekać- rzekł spokojnie Louis.
- Blablabla... Zayn- tylko tyle usłyszałem.
- Jesteś niemożliwy! Nie widzisz, że próbujemy? Mam dość. Egoista z Ciebie!- krzyknął Tomlinson, a po chwili drzwi zatrzasnęły się za nim.
- To ja może pójdę go uspokoić- szepnął Harry.
Spojrzałem wyczekujące na Liam'a
- A ty, jaką masz wymówkę, żeby stąd iść? Też masz mnie już dość?
- Wiesz co, ogarnąłbyś się w końcu- odpowiedział, po czym zniknął za drzwiami.
Opadłem z bezsilności na poduszkę. Chwila namysłu... i ten błysk w podświadomości. Wstałem powoli z łózka. Odczepiłem od siebie jakieś kable, ostrożnie wyciągnąłem igłę z kroplówką. Będę tego żałować- przemknęło mi przez myśl, ale już po chwili o tym zapomniałem. Wziąłem kule leżące obok i powoli zacząłem kuśtykać. Czułem się jak dr house. Gdy wyszedłem na korytarz, przystanąłem. No i gdzie teraz? Przecież nie będę wchodzić do każdej sali. Uznają mnie za jakiegoś dziwoląga. Zszedłem do recepcji. Już chciałem zapytać się jakieś kobiety, ale zatrzymałem się. Jasna cholera, jej też się nie zapytam, bo wyśle mnie do łózka. Chyba cały szpital słyszał o mnie, po tych wszystkich przypadkach, więc po chwili namysłu, zrezygnowałem. Powolnym krokiem skierowałem się na pierwsze piętro. Potem na drugie. Chodzenie mi nie służyło, bo czułem zawroty głowy. Czułem jakbym miał znowu zemdleć, toteż oparłem się na jakichś drzwiach. Na moje nieszczęście otworzyły się, a ja z hukiem upadłem na podłogę.
- Kurwa- mruknąłem, próbując wstać, ale zbytnio mi to nie wyszło. Po chwili usłyszałem szelest i pisk.
- Niall! - ktoś się rzucił na mnie i próbował podnieść. W sumie nie wiedziałem co się wokół mnie dzieje. Dopiero po dwóch minutach patrzącego się we mnie Mulata, wybuchnąłem niepohamowanym płaczem.
- Boże Zayn. Jak się cieszę, że cię widzę.- Mówiłem jakieś bezsensowne zdania, ale nie obchodziło mnie to. Czułem się szczęśliwy, mając Malika przy sobie, który uspokajał mnie swoim dotykiem, lekko mrucząc mi coś do ucha.
- Już spokojnie. Jestem przy tobie. Nie zostawię cię.
Gdy już  uspokoiłem się spojrzałem mu w oczy i powiedziałem:
- Nienawidzę cię!
- Okej, w sumie mogłem się domyśleć takiego powitania, po tym co ci zrobiłem.
- Nie o to mi chodzi.
- W takim razie o co?- spytał zmieszany.
- O to co dla mnie zrobiłeś. Oddałeś mi swoją nerkę. Jak mogłeś- szepnąłem, wtulając się w jego ramiona.
- Aaaaa o to ci chodzi. Co mi się dziwisz. Jesteś dla mnie najważniejszy  Musiałem to zrobić. Przecież nie mogłem pozwolić, abyś umarł.
- No ale, teraz ty jesteś w niebezpieczeństwie. Musisz na siebie uważać, nie palić, nie pić.
- Bez przesady.
- Oho! Nawet ni zaczynaj. Ja już się tobą zajmę- powiedziałem, robiąc kółeczka na jego obojczyku.
- Czyli mam rozumieć, że między nami zgoda?- zapytał, ze słyszalną nutą nadziei w głosie.
- Po tym wszystkim? Oczywiście!- odpowiedziałem wplątując ręce w nieogarnięte włosy Zayn i obdarowując jego usta słodkim pocałunkiem.
- Cieszę się, że jesteś i będę każdego dnia dziękować Bogu, że cie mam.
- Ojej, bez przesady. Codziennie? To za dużo nawet jak na ciebie.- oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Tęskniłem- szepnął.
- Ja też i to cholernie mocno....

No i w sumie, powinno się wydawać, że moja historia już się skończyła. A właśnie nie. Zapewne zdawałoby wam się, że zaraz z Zaynem wyjdziemy ze szpitala i zamieszkamy razem i będziemy prowadzić zwykłe i spokojne życie. I tu was zaskoczę. Całe nasze życie zmieniła pewna sytuacja.

- Cześć Ni! - krzyknęła Emma, widząc mnie siedzącego na łóżku, obściskującego się ze swoim chłopakiem.
- Hej Em.- uśmiechnąłem się do blondynki.
- Co cie tu do nas sprowadza?- spytał Zayn.
- Chciałam wam coś oznajmić, a mianowicie będę miała trojaczki.
- Co?!- krzyknęliśmy prawie w tym samym momencie- ale jakim cudem?- dodałem.
- Moje wyniki znowu się zgubiły i przy okazji pomieszały.
- Ty to masz szczęście...
- Dokładnie.
- Mamy rozumieć, że przyszłaś nam się pochwalić, czy masz może do nas jakiś interes? - Mulat śmiesznie poruszył brwiami.
- Powiedzmy- wszyscy od razu spoważnieliśmy. - Nie dam rady, wychować sama trójkę dzieci. Matka mi raczej nie pomoże, a nawet jej nie chcę prosić. Pomyślałam, że może wy byście chcieli jedno?
Nasze usta ukształtowały się w literę - o
- Wiem, że to dziwacznie brzmi, ale wy nie będziecie mieli dzieci, a tutaj Zayn jest ojcem, dlatego  pomyślałam, że taka okazja może wam się więcej nie powtórzyć. - Spojrzała na nas, ale my patrzeliśmy na nią tępym wzrokiem. Nie miałem pojęcia, co myśleć o tym, a tym bardziej jak postąpić. - Okej rozumiem, nie chcecie. Sama dam sobie radę- dziewczyna wstała z krzesełka i zamierzała wychodzić, kiedy ją zawołałem. Odwróciła się do mnie i spojrzała pytającym wzrokiem.
- To nie chodzi  o to, że nie chcemy ci pomóc, czy nawet wziąć tego dziecka, ale to dla nas trudna sytuacja. Wiesz o co chodzi. Między innymi nie chcę, aby miało popsute życie, przez to, że ma dwóch tatusiów. Dałabyś nam czas?
- Oczywiście- Emma obdarzyła mnie uroczym uśmiechem, zanim wyszła, dopowiedziała :
- Tak czy siak jestem pewna, że bylibyście wspaniałymi ojcami i obdarzylibyście to dziecko miłością, kto wie nawet może i większą od mojej.- Po tych słowach odeszła, zostawiając nas w osłupieniu.

* Oczami Zayn'a *

Wyszedłem z sali Niall'a, pod pretekstem pójścia do toalety. Tak naprawdę planowałem wymknąć się ze szpitala do parku. Gdy jakimś cudem udało  mi się ominąć pielęgniarki, w spokoju usiadłem na ławce. Zaczerpnąłem powietrza i zacząłem analizować wszystkie zdarzenia w ciągu ostatniego czasu.
Od początku:
Kłótnia z Niallem
Niall umiera
Oddaje nerkę
Niall żyje
Niall mi wybaczył
Emma chce nam oddać dziecko
No i w sumie ta ostatnia sytuacja mnie zdziwiła. Zawsze Emma wydawała mi się jednym słowem- suką, a tu wyskakuje z takim czymś. Jestem pełen podziwu i żal m jej przy okazji. Trójka dzieci to nie przelewki, a tym bardziej jeżeli nie ma się wsparcia bliskich i pieniędzy  Tak między nami chcę tego dziecka. Naprawdę i z minuty na minutę coraz bardziej. Umiałbym się nim zaopiekować, albo nią. Tego to jeszcze nie wiadomo, ale sądzę, że Niall nie chce. Zapytacie dlaczego? Otóż zachowywał się dosyć dziwnie. Przesadzam? Możliwe. Ale Emma ma racje. Nie zdarzy się już nigdy więcej taka możliwość. Nie będę miał dziecka z żadną kobietą, bo mam Nialler'a i zdradzać go nie zamierzam. Takie dziecko mogłoby być dowodem naszej miłości. Uczylibyśmy  je chodzić, mówić, później grać w piłkę nożną. Niezależnie od płci. Tak czy siak Niall'a nie będę namawiać, niech sam zdecyduje. Nie chcę znowu mu namieszać w głowie. Będzie  co ma być. Wstałem z ławeczki, otrzepałem ze spodni niewidzialny kurz i wróciłem do mojego "więzienia". Bez problemu tak mogę nazwać ten cholerny szpital. Dzisiaj będziemy rozmawiać z lekarzami, na temat opuszczenia go i powrotu do domu.
- Hej słońce. Byli już może doktorzy? - spytałem, siadając obok blondyna.
- Nie.- odpowiedział, patrząc pustym wzrokiem na ścianę.
- Coś się stało? - zapytałem trochę przestraszony.
- Nie, ale myślę o tym dziecku.
- Ahaaa- odsapnąłem z ulgą. - Gryzie cię to?
- Trochę- złapał mnie za rękę. Mimo że ta czynność jest u nas wykonywana kilkanaście razy dziennie, za każdym razem wywołuje przyjemne dreszcze na moim ciele.
- Mnie też. Jestem w kropce, nie mam pojęcia co robić. - poczochrałem go po włosach.
- A chciałbyś to dziecko?- spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami jak ocean.
- Szczerze mówiąc, nie jestem do końca pewien.
- Ale gdybyś miał zdecydować tu i teraz, to wziąłbyś to dziecko?
- Chyba tak- przytuliłem się mocno do jego torsu.
- W sumie ja też - powiedział z uśmiechem na twarzy.

- Dzień Dobry!- przywitał się z nami lekarz.
- Witam witam!- rzekłem.
- Ma pan dla nas dobre wieści?- spojrzeliśmy na niego z nadzieją.
- Sądzę, że tak. Postanowiłem wraz z dr Antonimem, że można was już jutro wypisać. Trzeba będzie zrobić przed waszym wyjściem jeszcze podstawowe badania.
- Naprawdę? To świetnie- ucieszyliśmy się oboje. Oczywiście podszedłem do Horana i mocno go przytuliłem.
- W takim razie do zobaczenia jutro!- dorzucił lekarz i wyszedł.
- Boże jak pięknie! Wrócimy do domu i odpoczniemy w końcu.
- Dokładnie- powiedziałem.
- Tylko jest jeden problem.
- Jaki?- zmartwiłem się.
- Gdzie będziemy mieszkać?
- Spokojnie, zamieszkamy w domu ciotki. Na pewno nam go odda, bo sama zamierza zostać na stałe w Holandii- ucałowałem czubek głowy mojego przyjaciela.
- Jezuniu jak pięknie- krzyknął Ni.
Po chwili przyszli chłopcy.
-Niall, chcieliśmy cię przeprosić za... Zayn?! Co ty tu robisz?- zapytał Liam.
- Nie chcieliście go do mnie przyprowadzić, to sam go zabrałem z jego pokoju- powiedział śmiejąc się Horan.
Wszyscy patrzyli na niego jak na wariata z dwoma głowami.
- Ej! No mówiłem  że jestem do tego zdolny- po chwili wszyscy wybuchnęliśmy  śmiechem, widząc obrażoną minę Niall'a.
- No ale mówcie, kiedy wychodzicie?- spytał się jak zawsze niecierpliwy Harry.
- Jutro!- zawołałem.
- Oho! Trzeba będzie to uczcić. - krzyknął Louis, po czym wszyscy zmierzyliśmy go wzrokiem. - Oczywiście wodą mineralną i sałatkami.
- No ja myślę!

I w takim gronie doczekaliśmy nocy. Później chłopcy zebrali się i poszli do domów. Miałem zamiar chwilę z Niallem poleżeć, ale los tak chciał, że usnąłem z nim w jednym łóżku. Rano, gdy obudziłem się, moim oczom ukazał się słodki widok. Niall spał wtulony w mój brzuch z poczochranymi włosami. Postanowiłem go nie budzić, toteż czekałem aż sam się rozbudzi, mierzwiąc jego włosy. Po 10 minutach coś tam zaczął mruczeć i zobaczyłem te niebiańsko niebieskie gałki, które powodowały palpitację mojego serca. I pomyśleć, że będę tak budzić się codziennie... Dobra trochę się rozmarzyłem. Wracając... Cały ranek mieliśmy robione badanie i przed południem byliśmy jednym słowem, wolni. Nie chcąc męczyć chłopaków, zadzwoniłem to taksówkę. W końcu, po raz pierwszy od około miesiąca czułem się jak w domu. Rzuciłem torby na podłogę, złapałem za rękę Horana i pobiegłem na kanapę. Przytuliłem go najmocniej jak potrafię i wycałowałem chyba każdą jego partię ciała. Byłem szczęśliwy, na prawdę szczęśliwy. Gdzieś po godzinie dennego filmu usunęliśmy.  Jeżeli tak moje życie ma wyglądać, jestem za. Zostaje tylko jedno pytanie Co z dzieckiem? Wydaje mi się, że odpowiedź poznam jutro.

Witajcie! Jak widać rozdział jest późno, ale jest. Przepraszam, że taki nudny, ale już po prostu nie mam pomysłu i strasznie opornie mi szło napisanie tego. Zważając, że jest 00:30 nie zdziwię się, jeżeli ten rozdział to istna porażka. Przepraszam za wszelkie powtórzenia i błędy. Za tydzień możecie się spodziewać 27 rozdziału, tylko, że już krótszego, albo epilogu. To się jeszcze okaże.

Z góry dziękuję i Do zobaczenia ! <3

sobota, 2 marca 2013

Rozdział 25

* Następnego dnia*

- Zayn, jesteś gotowy do zabiegu? - spytał mnie lekarz.
- Chyba...- odpowiedziałem niepewnie.
- Proszę się nie martwić, nie ma zbytnio powikłań po takiej operacji, ale będziesz musiał się oszczędzać i nie spożywać alkoholu, a także nie palić.
- Tak wiem, a Niall może już odzyskał przytomność?
- Niestety jeszcze nie.
Po chwili do pokoju weszła pielęgniarka z wózkiem. Wstałem z łóżka i na nim usiadłem. Dopiero w tamtej chwili poczułem powagę z sytuacji. Jeżeli przeszczep się nie uda, Niall może umrzeć, a ja stracę nerkę nadaremno. Mam nadzieję, że chociaż teraz, Bóg będzie miał nas w opiece. Właśnie jechałem windą na trzecie piętro. Gdy drzwi się otworzyły, moim oczom ukazała się trójka moich przyjaciół.
- Co wy tu robicie?- zapytałem, po chwili ciszy.
- Chyba nie myślisz, że będziemy bezczynnie grzać tyłki na plastykowych krzesełkach. Musieliśmy Cię zobaczyć- zaśmiał się Liam.
- Aww jak słodko. Mogę się już zrzygać?
- No patrzcie, patrzcie powraca dawny Malik.
- Nawet mnie nie wkurzajcie!- krzyknąłem.
- Przepraszamy...- powiedzieli jednocześnie.
- Boję się.. - szepnąłem.
Najwidoczniej Harry to usłyszał i od razu powiedział:
- Nie masz czego, nic nie poczujesz.
- Nie o siebie. O Niall'a. A jeżeli przeszczep nie uda się, albo co gorsza umrze?- zacząłem panikować.
- Zaynie, uspokój się. Wszystko będzie dobrze.
- Łatwo powiedzieć- burknąłem.
- Wszystko złe kiedyś się kończy- rzekł Louis.
- Teoretycznie. Myślicie, że mogę pójść jeszcze do Niall'a?- chłopcy przytaknęli.
Podszedłem do pielęgniarki i zapytałem ją jeszcze o upoważnienie do odwiedzenia mojego ukochanego. Kobieta uśmiechnęła się czule i zaprowadziła do pokoju numer 233. Uchyliłem lekko drzwi i ujrzałem śpiącego Horana. Siostry krzątały się koło niego i prawdopodobnie przygotowywały do operacji. Wyglądał strasznie blado i tak... krucho.
- Przepraszam, czy mógłbym na chwilę zostać sam na sam z Niallem?- spytałem.
- Tak oczywiście- kiwnęły głowami  i tak oto zostałem z blondynem. Postanowiłem rozpocząć swój monolog.
- Nialler, to, to... wszystko potoczyło się inaczej, zupełnie odwrotnie niż chciałem. Kocham cie i to nie są puste słowa. Nie daruje sobie, jeśli coś ci się stanie. Za dużo dla mnie znaczysz. Bez problemu mogę cie porównać do mojego świata. Mam nadzieję, że wyzdrowiejesz, bo to jest pewne. Nie zostawisz mnie na tym beznadziejnym świecie, prawda?- spojrzałem wyczekująco na chłopaka.- Sądzę, że ta cisza potwierdza moje pytanie. Kontynuując, mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz i będziemy mogli być w końcu szczęśliwi. - Podszedłem bliżej do jego łózka i obdarowałem jego sine usta pocałunkiem. Jak wyjdziesz z tego to zaczniemy wszystko od nowa. Oczywiście jeśli chcesz.- Wziąłem w dłoń jego rękę i lekko ją ucałowałem. Do zobaczenia po operacji, chyba że na innym świecie.

- Proszę się teraz rozluźnić i zamknąć oczy- dobiegł mnie głos lekarki.
Przytaknąłem i próbowałem spowolnić pracę serca, lecz to nie było zbyt proste. Poczułem się jeszcze gorzej. Po chwili spanikowany otworzyłem oczy i zacząłem głęboko oddychać.
- Zayn uspokój się. Jeżeli, potocznie mówiąc "nie ogarniesz się" to nie zdołamy cię wprowadzić w pełną narkozę. Nie dość, że przy operacji może coś się stać to jeszcze nie pomożemy Niallowi. Pomyśl o czymś miłym, pomyśl o dobru twojego chłopaka- na samo usłyszenie, określenia Horana jako mojego chłopaka, poczułem się pewniej.
- Możemy zaczynać- powiedziałem i po chwili czułem jak odpływam. Ostatnią resztką siły otworzyłem oczy i ujrzałem Anioła, a przynajmniej tak mi się zdawało.

* Oczami Harry'ego*

Właśnie siedzę w pokoju blondyna. Jest już po operacji. W sali obok leży Malik. Wszyscy się u niego zebrali, więc ja wolałem zostać z Niallem. Wiem, że to idiotycznie zabrzmi, ale wygląda na szczęśliwego. Jego usta zdobi lekki uśmiech.
- Niall chcę ci coś powiedzieć. Wiem, że i tak mi nie odpowiesz i zapewne tego nie usłyszysz, ale co szkodzi  spróbować. Jesteś moim przyjacielem i kocham cie, wiesz o tym, ale nie mogę patrzeć jak cierpisz. Jeżeli wyjdziesz ze szpitala masz zacząć wszystko od nowa. Cieszyć się każdą chwilą spędzoną z nami. Z Zaynem.- na chwilę się zatrzymałem i po chwili kontynuowałem - Pomyśl sobie, że teraz będzie inaczej. Ty z Zaynem będziecie musieli na siebie uważać. Teraz ty musisz się nim opiekować. Pilnować, żeby nie pił ani nie palił. No i miejmy nadzieję, że nie jesteś zły na niego za ten przeszczep.- zakończyłem swoją wypowiedź i ścisnąłem jego chudą dłoń. W tym samym momencie do sali wszedł Louis. Na moje usta wkradł się uśmiech.
- Haz, idź do domu i odpocznij- usiadł na moich kolanach.
- Przestań, nie zostawię naszych przyjaciół- powiedziałem.
- Martwię się o ciebie- szepnął smutno.
- Loulou proszę cię, nie zawracaj sobie głowy takimi bzdurami. Jestem zdrowy i nic mi się nie dzieje- pogłaskałem jego policzek.
- Nie darowałbym sobie, jakby coś ci się stało- wtulił się w zagłębienie mojej szyi, a ja poczułem jak serce mi staje.
- Louuuu, nawet tak nie myśl. Będziemy żyć długo i szczęśliwie, aż dożyjemy starości. Okej?- Tomlinson przytaknął.
- Kocham cie mały- uśmiechnął się i pocałował mnie czule.
- Hej! Nie jestem aż taki mały Tomlinson!- burknąłem- ale tak czy siak też cię kocham.
- W takim razie chodź na obiad, od rana nic nie jadłeś - nie czekając na moją reakcję, pociągnął mnie za rękaw i wyszliśmy na korytarz.
- Jesteś gorszy niż moja matka- powiedziałem, zanim zniknęliśmy za szklanymi drzwiami.

* Następnego dnia *

- Panie doktorze minęło już kilkanaście godzin, dlaczego oni się nie budzą?- zapytałem załamany.
- Harry, zadajesz to pytanie po raz setny, skąd ten gościu ma to wiedzieć?- warknął Louis.
- Powtarzasz się! Zamiast mnie przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, to ty na mnie krzyczysz- powiedziałem i kilka słonych łez spadło na moją koszulkę.
- Nie Harreh to nie tak. Nie chciałem, przepraszam.- Lou szybko do mnie podszedł i  mocno przytulił. Trwaliśmy w takim uścisku, dopóki doktor nie przemówił.
- Bądźcie cierpliwi. - rzekł i odszedł.
- To jak się dzielimy? - spytał Liam.
- Może...- chciałem coś powiedzieć, ale Louis mi przerwał.
- To może loczek pójdzie do domu, a my się sami podzielimy, kto ma z kim siedzieć, co?
- Nie zgadzam się!- jęknąłem.
- Idź!- powiedzieli obaj.
Zrezygnowany wyszedłem ze szpitala  i skierowałem się do Louis'a domu. Dziwicie się, dlaczego nie do swojego? To proste- dom jest przesiąknięty jego zapachem.

* Oczami Niall'a *

Ból - była to jedyna rzecz, którą w tej chwili czułem. Lekko otworzyłem powieki i moim oczom ukazał się pokój. Szpitalny. Na sofie spał Liam. Nic nie pamiętałem, kompletnie. Próbowałem się podciągnąć na łóżku.  Znowu ból, tym razem piekący, w dolnej okolicy pleców. Nerka- przemknęło mi przez myśl. Spróbowałem jeszcze raz usiąść- tym razem z bólu aż syknąłem. Liam na dźwięk, który wydobył się z moich ust, otworzył oczy. Chwilę się na mnie patrzył, wzrokiem jakbym był upośledzony.
- Niall! Ty żyjesz!
- Ciszej, głowa mi pęka. W sumie spodziewałem się innych słów, bo te coraz częściej słyszę po przebudzeniu.
- Przepraszam- szepnął.
- Li, nie musisz szeptać.
- Aha no dobra, to ja polecę po Louis'a.
- A gdzie on jest? - spytałem z zaciekawieniem.
- W sali obok u   Zayn'a. - najwidoczniej powiedział coś, czego nie chciał, bo zagryzł wargę.
- Dlaczego w sali Zayn'a?- czułem jak serce podskakuje mi do żołądka. - Liam! Chcesz mi o czymś powiedzieć?- aparatura pokazała jak ciśnienie mi skoczyło.
- Boże Niall nie denerwuj się- spojrzał na mnie z przerażeniem - On... on tylko zasłabł. Całymi dniami tutaj z Tobą siedział.
- Nie wierzę ci. - Zebrałem w sobie wszystkie siły i wstałem. Liam wołał po pomoc, ale mało mnie to obchodziło. Odłączyłem od siebie wszystkie kable i kroplówkę. Już miałem zrobić pierwszy krok, kiedy to poczułem znowu ten przerażający ból i runąłem jak długi na ziemię. Zacząłem kaszleć. Dusiłem się. W tym samym momencie wbiegli lekarze i Louis. Każdy miał minę, jakby ducha zobaczył. Podeszła do mnie pielęgniarka i wstrzyknęła mi coś w ramię. Chwilę później świat zaczął wirować i zapanowała ciemność. Znowu.

Leki przestały działać, bo znowu poczułem ból, który wcześniej nie odstępował mnie na krok. Ocknąłem się i otworzyłem oczy.
- Jesteś idiotą! Największą jaką znam. Z Malikiem jesteście tacy sami. Jednym słowem nieodpowiedzialni. Jesteś po przeszczepie! Mogło znowu dojść do niewydolności, albo co gorsze mogłeś umrzeć! - wrzeszczał nie kto inny niż Louis. W pokoju jeszcze siedział skulony Harry.
- Do jasnej cholery, przestań się drzeć Tomlinson!- ściągnąłem maskę tlenową.
- Nie mam już siły- opadł na kanapę obok kędzierzawego i przytulił go do siebie.
- Ktoś mi powie co tu się dzieje i o co chodzi z tym przeszczepem? - spytałem, próbując poprawić poduszkę.
- Zostaw- podszedł Harry i zrobił to za mnie.- Trafiłeś tu po tym jak się upiłeś. No i jak można było przewidzieć Twoja nerka przestała pracować. Udało się znaleźć dawce i tak o to żyjesz. - skończył swoją wypowiedź, siadając na moim łóżku.
- Kto jest dawcą? Chciałbym mu osobiście podziękować.- Harry z Louisem spojrzeli po sobie i nic nie powiedzieli. W tym samym momencie wszedł Liam.
- Co wy tacy smutni? O Ni wstałeś już.- uśmiechnął się.
- Niall spytał się o dawce. - Payne położył kubek na stole. Najpierw popatrzył na mnie, potem na nich.
- Mam rozumieć, że powiedzieliście mu, że Zayn jest dawcą? Mieliśmy to zrobić dopiero jak lepiej się poczuje, a nie od razu po przebudzeniu!
- Co?!- prawie krzyknąłem.
- Tak naprawdę nic mu nie powiedzieliśmy- Harry zwrócił się do Liam'a.
- Och, no to mamy problem.
- Muszę go zobaczyć!
- Nawet nie waż mi się wstawać, bo pożałujesz!
- Grozisz mi? Nawet mnie nie rozśmieszaj Tommo.
- W każdej chwili możemy zawołać pielęgniarkę i znowu dostaniesz jakiegoś głupiego jasia. - na jego czole widać było małe kropelki potu.
- Grozisz mi! - powiedziałem.- Świetny z Ciebie przyjaciel. Powiedz mi, jeśli Harry  leżałby w pokoju obok, to ty siedziałbyś bezczynnie? - Zapanowała cisza- No właśnie! Dlatego chcę go zobaczyć.- wściekłem się.
- Nialler my to rozumiemy, ale nie możesz wstać z łózka. - dołączył się Liam.
- To zróbcie coś - jęknąłem.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale pan Malik już się wybudził - powiedział lekarz.
- Co? A czy mogę iść do niego? - spytałem z nadzieją.
- Przykro mi, ale nie.
- Liam, Louis, Harry! Macie bojowe zadanie, a mianowicie w ciągu 10 minut macie mi tu sprowadzić Zayn'a, bo jak nie to sam do niego pójdę. Wiecie, że jestem zdolny.- kiedy skończyłem mówić, ich już nie było w pomieszczeniu. Jednak fajnie mieć takich przyjaciół. Przymknąłem oczy i zanuciłem - If I die young...

Witam z rozdziałem 25! Tak tak wiem, nudny, ale w sumie musiałam to wszystko napisać, może nie tak szczegółowo, ale musiałam. Mam problem z tymi szczegółami ;/
Może macie jeszcze pomysł na tego bloga, albo coś innego?
Przypominam o moim 2 blogu -> http://www.i-will-be-your-shadow.blogspot.com/
i o blogu mojej przyjaciółki -> http://www.one-direction-love-and-basketball.blogspot.com/
Kontakt możecie mieć ze mną poprzez tt-> Eliza_B1D
albo aska -> http://ask.fm/ElizaB1D
DO ZOBACZENIA! <3